środa, 3 września 2014

"Byron"

Hotel ma romantycznie wdzięczną nazwę - "Byron".

(fot. J. Koch)
W hotelu „Byron” Byron nie mieszkał. Przebywał natomiast niedaleko, kwartał dalej, w pobliskim klasztorze (zanim zmarł na zarazę w Mesolongi). Oba budynki - hotel i klasztor - znajdują się w dzielnicy Plaka. To najstarsza część Aten, pominąwszy rzecz jasna antyczne ruiny. Całe miasto jest dość brzydkie, jak piszą w przewodnikach. Faktycznie, brudne od smogu budynki, nagromadzone z typową dla całego basenu morza Śródziemnego niefrasobliwością, nie budzą zachwytu, ale czyż nie można tego samego powiedzieć o wielu innych stolicach? (Przez moment pomyślałem o paryskich blokowiskach...). Ateny nie budziły zachwytu podczas mojego poprzedniego pobytu i nie budzą także teraz. Plaka, ukazująca na przemian swoje dziewiętnastowieczne rezydencjalne oblicze i zwykłą wiejską fizjonomię, odbija się na tym tle dość korzystnie. I tyle można powiedzieć.

(fot. J. Koch)
(fot. J. Koch)
(fot. J. Koch)
(fot. J. Koch)
To, co mile zaskakuje, to wszechobecność Akropolu. To zupełnie jak z Górą Stołową w Kapsztadzie: zanim się zorientujesz w kierunkach i układzie ulic, wydaje ci się, że gdzie nie spojrzysz, jak się nie obrócisz - wszędzie jest ta góra! W Place i w granicznej dzielnicy Monastiraki bywa podobnie.

(fot. J. Koch)
(fot. J. Koch)
(fot. J. Koch)
W sumie cały ten obszar to szereg wąskich uliczek, sporo zaułków, kościółków, jakaś starożytność odgrodzona od współczesności metalowym płotem, gdzieniegdzie interesująca perspektywa stworzona nie tyle ręką planisty czy architekta, ale koleją dziejów. Reszta to ciągi sklepów z badziewiem dla turystów, gdzie kuchenne ściereczki z motywem oliwek i same oliwki zapakowane w plastikowe woreczki vacuum wydają się szczytem elegancji. A za tym ciągiem sklepów szeregi restauracyjek z namolnymi naganiaczami: wszystko tradycyjne, wszystko do kwadratu greckie, wszystko dawne, ale i świeże zarazem. Plaka jest chyba bardziej turystyczna. Może to ze względu na pobliskie wejście na Akropol, a może wrażenie takie powstaje przez jej względne wyizolowanie? Monastiraki są bardziej wymieszane, turystyczne i bardziej lokalne zarazem, bo bliższe zwykłym Atenom. Tamtejsze sklepy w najbliższym otoczeniu wzgórza to typowy wschodni bazar: trochę większe Sarajewo, albo miniaturka Stambułu, jak kto woli. Jednym słowem Bałkany.

(fot. J. Koch)
(fot. J. Koch)
(fot. J. Koch)
Hotel „Byron” istnieje już trzydzieści kilka lat. Przedtem mieścił się tu komisariat greckiej policji, opowiada mi właścicielka. Na trzecim piętrze - w pokoju, który wbrew hotelowej logice, chyba dla niepoznaki, zaczyna się od czwartego, a nie od trzeciego dziesiątka - swój gabinet miał komendant. Tak w każdym razie podejrzewam, bo stąd jest najlepszy widok na Akropol, więc sądzę, że szef komisariatu tu właśnie się usadowił. Dlatego i my zasiedliliśmy na cztery noce pokój numer 45. Myślałem, że zdjęcia na stronie internetowej hotelu kłamią. Tak bywa na ogół. Ale nie tym razem. Okazało się, że fotografie w Internecie nawet w połowie nie oddają widoku na wzgórze z naszego pokoju. Pierwszej nocy, kiedy umordowani podróżą, czekaniem na lotnisku i późną porą, weszliśmy do pokoju, zaniemówiliśmy. Dobrze było dopłacić do tego widoku.

(fot. J. Koch)
(fot. J. Koch)
(fot. J. Koch)
(fot. J. Koch)
(fot. J. Koch)

A tak z Akropolu prezentuje się Plaka w rejonie hotelu "Byron".

(fot. J. Koch)
Po Place i po Monastirakach można chodzić i oddzielać to, co turystyczne od tego, co tutaj żyje. Swoim rytmem, dyktowanym porami roku i historycznymi okresami. Chodzę i robię zdjęcia. Tu i tam. Rano i wieczorem. Czasem trzeba zadrzeć głowę, by odkryć interesujące frontony niektórych domów, czasem natrafić na przypadkową okazję. Grecja wydaje się przewidywalna. Ale zaskakuje.

(fot. J. Koch)
(fot. J. Koch)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz